Książka dotyczy historii państwa Kilindich, leżącego w górach Usambara w Afryce Wschodniej, na obszarze dzisiejszej Tanzanii. Autor próbuje odpowiedzieć na pytania wiążące się z powstaniem i funkcjonowaniem tego państwa okresie od połowy XVIII wieku do utraty niepodległości w 1895 roku. Praca opiera się na założeniach, że państwo Kilindich funkcjonowało dzięki - dającej korzyści obu stronom - swoistej umowie społecznej, zawartej pomiędzy lineażem panującym rodu Kilindich a wspólnotami plebejskimi. Odtwarzając układ sił i rozkład ciężarów związanych z utrzymaniem instytucji państwa, autor odczytał treść tej umowy i sposób, w jaki interpretowali ją uczestnicy.
Autor pracy – Marek Pawełczak – jest pracownikiem Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zajmuje się badaniami nad historią ekonomiczną, polityczną i społeczną Afryki.
Najważniejszym elementem tradycyjnego systemu obrony był sprawny system komunikacji między poszczególnymi wsiami i regionami Usambara, wywodzący się prawdopodobnie jeszcze z czasów przedpaństwowych. Dzięki górzystemu ukształtowaniu powierzchni kraju, obserwacja terenu była stosunkowo łatwa (pod warunkiem, że nie było mgły).
Przygotowania do wojny rozpoczynano od gry wojennej. W każdej wiosce młodych niewolników dzielono na dwie grupy i kazano im walczyć ze sobą. Grupa, która wygrywała, wysyłana była do boju. Miało to zapewnić właściwą selekcję wojowników - do walki szli najbardziej skuteczni.
Sygnałem do mobilizacji było bicie w bębny. Relacja Abdallaha ‘lAjjemy z wydarzeń podczas ataku Semboji na Vugha w 1868 r. ukazuje, że każdy bęben służący do alarmowania miał inne brzmienie, łatwo rozpoznawalne dla mieszkańców . Gdy spodziewano się, że wojna będzie poważna, oprócz użycia bębnów dęto także w róg antylopy. Bębny i rogi umieszczone były w kitala w stolicach prowincji i znajdowały się pod ścisłą kontrolą wodza . Opiekowali się nimi specjalni funkcjonariusze, podlegający wodzowi i przez niego wybierani. W czasie wymarszu funkcjonariusz, którego zadaniem było uderzanie w bęben, zostawał w wiosce, a funkcjonariusz dmący w róg prowadził armię do boju .
Podczas walki armie z każdego wodzostwa ustawiały się w szyku pod dowództwem syna swego wodza. Mniej znaczni wodzowie nieraz sami prowadzili poddanych do walki. Zwykle jednak woleli obserwować przebieg bitwy ze szczytu pobliskiego wzgórza . Młodzi ludzie formowali tylne szeregi pod dowództwem mdoe, aby uczyć się od bardziej doświadczonych. Uczestnicy pospolitego ruszenia mieli prawo do udziału w zdobytych łupach . Ludzie, którzy gdy wzywano na wojne uciekli lub skryli się, nie brali udziału w podziale łupów, musieli natomiast pracować przy umocnieniach obronnych wioski .
Fragment rozdziału "Armia i organizacja obrony"